środa, 16 grudnia 2009

Z ostatniej chwili: Dramatyczne wydarzenia na Mokotowskiej 51/53























Ten widok cieszył oczy przechodniów przez wiele dni...
Wilk, który zrzucił ciążący na nim od lat wizerunek łobuza, w poszukiwaniu nowej tożsamości.
Jeszcze nieporadny w nowej roli, lekko przegięty pod ciężarem skrzydeł, ale już w oczach radość.
Dojrzewał do tej decyzji latami i w końcu się udało!
Głowa zapewne pełna marzeń i planów... Świnki przeszczęśliwe.
Ten widok cieszył.
Niestety, tylko do dzisiaj.

Dotarłam do sklepu około 17.30. Przywitało mnie miłe ciepło, Kasia, dwie klientki i celtyckie kołysanki.
Początkowo nic mnie nie zaniepokoiło, dopiero po chwili mój wzrok przykuł straszliwy widok.
Na wystawie leżały porzucone, wielkie, samotne białe skrzydła - zniknął wilk i świnki! W wystawowej wnęce pustka!
Kasia zobaczywszy mój wzrok pospieszyła z wyjaśnieniami:
Około godziny 14.15 weszła do sklepu... B A B C I A (!)
(Nie ta od wózka. Raczej ta od łóżka...)
Słodkim tonem oznajmiła, że jej wnuczka (!) kocha (!) wilki (!).
A potem, (tonem już stanowczym), kazała sobie zapakować (!) do worka (oczywiście !) czerwonego (zresztą) całe towarzystwo z wystawy.
Zapłaciła i wyszła.

Nie osądzajmy Kasi, któż z nas w takiej sytuacji nie straciłby głowy.
Musiała zapakować. Cóż zresztą w takiej chwili miała czynić?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz